All Hail Macbeth, that shall be King

by 02:06 0 komentarze

MAKBET
"Z jednej strony piękny, z drugiej rozciągnięty".
"Za dużo Szekspira w Szekspirze".
"Nie wierzę w brak Oscara".
"Jest przeciętnie".
"Zachwycający, błyskotliwy".
"Wykonany z olbrzymim rozmachem".
"Dający do myślenia".
Zaczęłam od cytatów - jest to zaledwie kilka na tysiące fragmentów wypowiedzi odnośnie tego filmu. Jedni się zachwycają, drudzy krytykują. Skąd się to bierze? Jaki jest klucz do zrozumienia filmu? A przede wszystkim, jaki wreszcie jest "Makbet"?
Słowem krótkiego przypomnienia: tytułowy bohater, Makbet, zasłużony wódz i tan Glamis, za sprawą przepowiedni oraz pod presją małżonki, Lady Makbet, zabija Duncana i sam zostaje królem. Pierwowzorem postaci był XI-wieczny Makbet we własnej osobie, który krwawo zemścił się na mordercach ojca, zabił Duncana I i objął tron Szkocji. Już jako król mierzył się ze zwolennikami poprzedniego władcy, pokonując ich armie. Przegrał jednak dwie ważne bitwy, z czego drugiej, koło Aberdeen, nie przeżył. Mimo wojen był ponoć władcą dbającym o poddanych, który starał się umocnić kraj. Jego postać obrosła legendą i stała się inspiracją dla Shakespeare’a.
Przejdę do tego, do czego moim zdaniem na samym wstępie przejść po prostu trzeba. Jeśli komuś produkcja nie przypadła do gustu, to najprawdopodobniej:
a) najprostsza możliwa odpowiedź: nie trafiła w jego gust,
b) nie, nie jest "za głupi by ją zrozumieć", nie jej nie zrozumiał, nie do niej nie dojrzał, choć to też możliwe, ale najbardziej prawdopodobne jest to, że spodziewał się czegoś innego bądź nie jest to film dla niego.
"Co rozumiesz przez stwierdzenie, że to nie jest film dla niego"? Niektórzy zasiedli w kinowej sali, ponieważ w zwiastunach zobaczyli rozmach, bitwę, wspaniałą charakteryzację, akcję. Nastawili się na dwie godziny tejże akcji. Otrzymali film psychologiczny, o klimacie tak ciężkim, jakich się nie spotyka. Oryginalny w swoim przekazie, w sposobie tego przekazu, zmuszający do myślenia, przepełniony Szekspirem i jego stylem (bowiem w filmie kwestia w kwestię pochodzi prosto z dramatu). Bardzo wiele na samym początku zyskują widzowie anglojęzyczni - myślę, że rozumiejąc tekst na bieżąco w całości, można jeszcze bardziej skupić się na fenomenalnym obrazie.
Nie chcę tej produkcji gloryfikować: tak jak w przypadku każdej innej, tak i tutaj wszyscy widzowie wymienią inne wady i inne zalety. Jednak uważam, że nie można temu filmowi przyznać łatki pomyłki i oceny 1/10, jeśli nie jest się po prostu ignorantem, lub nie robi się tego z czystej złośliwości.
Nie można nie docenić aktorstwa. Nie dostrzec tego, jak dobrze ze swojego zadania wywiązali się Marion Cottilard i Michael Fassbender. Jak dobrze to mało powiedziane, Ma się wrażenie, że aktorzy stają się tymi postaciami - sama Cottilard przyznała, że z odgrywaną Lady Makbet związała się emocjonalnie. Film odsłania przed widzami nowe spojrzenie na jej postać, nieco odbiegające od pierwowzoru: w pewnym momencie Lady Makbet zdobywa nasze współczucie. Fassbender zdaje się bardzo dobrze rozumieć złożoność postaci Makbeta - potrafi na początku wyglądać jak dostojny wódz, potem jak człowiek rozdarty wewnętrznie, morderca, a koniec końców - szaleniec. Gra oczami, głosem, gestem.
Nie można odmówić produkcji oryginalności, a twórcom śmiałości, odwagi i konsekwencji. Nie spotkałam się z filmem, który od samego początku do samego końca utrzymany byłby utrzymany w tak ciężkim, ponurym klimacie. Reżyser, Justin Kurzel, mógł pójść w stronę oczekiwań wielu osób i uczynić z szekspirowskiego dramatu produkcję wzorowaną na kinie akcji, nie zrobił jednak tego. Oddał w pełni przytłaczające emocje, jakie towarzyszą czytelnikom. A pomogła mu w tym fenomenalnie skomponowana muzyka (za którą odpowiadał Jed Kurzel, brat reżysera) - od chwili gdy na ekranie pierwszy raz pojawiają się wiedźmy (czyli, szczerze mówiąc, od początku), możemy być pewni, że soundtrack warto dołączyć do swojej kolekcji.
A teraz, co się może podobać lub nie. Twórcy zastosowali efekt Slow Motion i zdaniem wielu uczynili to w momentach jak najbardziej odpowiednich, potęgując rozmach widowiska. Zawsze jednak znajdzie się ktoś, kto efekt ten będzie krytykował zawsze i wszędzie. Nie oceniajmy. Zmiany względem oryginału również trzeba ocenić samemu, po seansie. Co poniektórzy zwracają uwagę na akcent Lady Makbet - nie odmawiają Cottilard dobrej gry aktorskiej, sprzeciwiają się jednak grze francuskiej w szekspirowskiej historii. Lecz nawet jeśli odstawała nieco od innych bohaterów wymową, to czy można ją ganić, jeśli i tak dała z siebie wszystko i więcej? Niektórym film może się dłużyć, z uwagi na klimat, w jakim został utrzymany, jest to jednak, jak sądzę, bezpośrednio związane ze wspomnianym wyżej nastawieniem z jakim udajemy się do kina bądź zasiadamy przed ekranem w domowym zaciszu.
Aby film w pełni docenić, należy skupić się na obrazie (wspomniany wyżej plus dla rodowitych Anglików), zawartych w nim szczegółach i historiach, bowiem odgrywają one bardzo istotną rolę. Spojrzenia aktorów, gorycz w ich głosie. Sceneria podczas walki, uczty poprzedzającej śmierć Duncana, wędrówek, ucieczek, lasów, pól i zamku. Kostiumy, zwłaszcza dwojga bohaterów o tytułowym nazwisku. Sceny Lady Makbet rozgrywające się w kaplicy (z udziałem dziecka) oraz pod stosem, zabójstwo Duncana, ponura kolorystyka, końcowy "idący las" i wiele innych.
"Makbet" jest dziełem teatralnym, mówiącym o złożoności postaci. Pokazuje nam ścieżkę, czasami bardzo krótką, prowadzącą od rozsądku do szaleństwa, manipulację, intrygę i efekt domina, by na koniec wszystko rozsypało się tak, jakby główni bohaterowie zamieszkiwali domek z kart, gdzie jednocześnie koniec ukazany jest jako nowy początek.



Widzieliście? Oceniliście?

A.

Developer

Mieszkam w Polsce, moją największą pasją jest historia. Uwielbiam także podróżować, pisać, gotować, czytać oraz wkręcać się w nowe filmy i seriale. Kocham zwierzęta i jestem wegetarianką. Garść informacji o blogu znajdziesz

  • TUTAJ

    0 komentarze:

    Prześlij komentarz