Disney, czyli potęga marzeń

by 20:12 0 komentarze

WALT DISNEY: POTĘGA MARZEŃ

Lubię czytać naprawdę dobre, interesujące biografie, chociaż nie zawsze tak było. Teraz wiem, że jest to potęga informacji - przede wszystkim o danej osobie oczywiście, ale nie tylko. O czasach, w jakich żyła, o zawodzie, jaki wykonuje, o drodze, jaką trzeba pokonać w celu osiągnięcia sukcesów w danej dziedzinie. Przekonałam się do biografii w miarę rozwoju różnych zainteresowań, ale przede wszystkim naturalnie dzięki przeczytaniu takich, które naprawdę można polecić.
Nie oszukujmy się, ktoś mógłby dostać szansę stworzenia biografii osoby o fascynującym życiorysie, ale co by z tego przyszło, gdyby ten ktoś nie miał pisarskiego talentu? Mamy inne powieści, inne źródła informacji, notatki, biografie innych pisarzy, Internet. Nawet największy fan Walta Disneya nie musiałby odczuwać potrzeby czytania jego biografii, jeśli język nie przypadłby mu do gustu.
"Pomysł tej książki narodził się w roku 1973. Zostałem zaproszony do wytwórni na lunch z kilkoma współpracownikami Disneya. Zarząd reprezentował Card Walker, prezes Walt Disney Company, a Ron Miller, wiceprezes działu produkcji, a zarazem zięć Disneya, prowadził rozmowy w imieniu rodziny.
- Mieliśmy do czynienia z dwoma pisarzami, którzy próbowali napisać biografię Disneya, ale żaden nie spełnił naszych oczekiwań - powiedział Walker (...) - chcielibyśmy, abyś ty się tego podjął. Będziesz miał swobodny dostęp do wszystkich pracowników studia i do wszystkich nagrań.
- Rodzina życzy sobie, aby historia Walta została spisana, toteż wszyscy jej członkowie będą ci służyć pomocą - zapewnił mnie Miller. - Dajemy ci całkowicie wolną rękę (...)
Propozycja brzmiała nader kusząco. Byłem już autorem kilku biografii, lecz nigdy nie robiłem tego na zlecenie (...)
Z entuzjazmem zabrałem się do pracy nad biografią (...)"
Jak widać, los uśmiechał się do Boba Thomasa od samego początku. Któż nie chciałby chociaż przez jeden dzień być w posiadaniu wszelkich materiałów archiwalnych idola dzieciństwa? W miarę dorastania, wielu zmienia sposób patrzenia na animacje, które zawsze będą wzruszać, ale też dostarczać nowych wrażeń czy przemyśleń. Jak powstało tło, z jakich scen zrezygnowano i dlaczego, skąd brał się pomysł na opowieść, jak malowano tło? Ale przede wszystkim: czy Walt Disney naprawdę wiódł bajkowe życie, czy było ono pasmem sukcesów, jak, mogłoby się zdawać, często narzucają nam media od najmłodszych lat?
"Jak na kogoś, kto czterdzieści lat cieszył się międzynarodową sławą, Walt Disney był człowiekiem, o którym niewiele wiedziano".
Czy wiedzieliście, że Walt Disney, choć starał się być jak najlepszym ojcem (by dać dzieciom to, czego sam nie miał) i człowiekiem w ogóle, bywał porywczy i trudno było dojść z nim do porozumienia, co było z jednej strony podłożem sukcesu (upór), a z drugiej przyczyną niekończących się problemów finansowych? Że, co dzisiaj, ze znajomością dorobku wytwórni byłoby nie do pomyślenia, wielu pracowników odchodziło od spółki, często nie wracając, w pewnym momencie porzucając ideę i sięgając po większy zysk? Że Walt Disney nie tylko wszystko nadzorował, ale i sam znał sztukę animacji od podstaw, bo od niej też zaczynał? Że w dzieciństwie prócz obowiązku szkolnego pracował dzień w dzień?
Wymieniać można w nieskończoność, nie ma jednak potrzeby pozbawiania potencjalnych przyszłych czytelników całej przyjemności. Zachęcić można obietnicą poznania zagadki powstawania Disneylandu czy zdobyciu informacji o rodzinie Disneya, zwłaszcza o niedocenionym bracie, dzięki któremu oglądamy teraz dzieła Walta. Tego Walta, który tak naprawdę sukces osiągnął w ostatnich latach swojego życia. Czy próbowaliście kiedyś połączyć lata jego twórczości z zachodzącymi ówcześnie zmianami, a co więcej, z wojną? Myśleliście o tym, jaki spadek widzów kina spowodowała?
A mimo wszystko się udało. Mimo wszystko "Królewna Śnieżka" jest królewną naszych serc, a "Bambi" potokiem łez.
Co można Thomasowi zarzucić? To, co z jednej strony jest atutem - wzmianki o wyliczeniach finansowych, szczegółowo ukazana droga powstania każdej animacji - w pewnym momencie przeradza się w wadę biografii, bowiem odrobinę za mało jest (Walta)Disneya w Disneyu. Świetnie czytało mi się fragmenty o ambicjach, odruchach, uniesieniach i cechach osobowości Walta i szkoda, że nie było ich więcej, co oczywiście nie oznacza, że nie ma ich wcale.
"Walt Disney: Potęga marzeń" ma jeszcze jedną dużą zaletę. Była to pierwsza książka, po jaką sięgnęła w wakacje. Szkolne wakacje to taki czas, kiedy można odetchnąć i skupić się na własnych planach, przemyśleniach, pomysłach na siebie. Ta biografia może w tym pomóc. Uświadamia nam, jak długa była droga Walta, że marzenia naprawdę nie są dla naiwnych. Że synteza szczęścia, starań, pomysłu i chęci może naprawdę zdziałać cuda. I że to, co słyszymy dookoła, nie zawsze jest prawdą. Że warto odkrywać i poznawać na własną rękę.
Dodatkowym atutem są piękne ilustracje.
Polecam, nie tylko największym fanom Disneya.


A.

Developer

Mieszkam w Polsce, moją największą pasją jest historia. Uwielbiam także podróżować, pisać, gotować, czytać oraz wkręcać się w nowe filmy i seriale. Kocham zwierzęta i jestem wegetarianką. Garść informacji o blogu znajdziesz

  • TUTAJ

    0 komentarze:

    Prześlij komentarz