Biegnij, Forrest... biegnij!

by 23:48 0 komentarze

FORREST GUMP
Są tacy, którzy go nie lubią. Są tacy, którzy powiedzą, że głupi, że nie rozumieją zachwytów. Ale nikt nie zaprzeczy, że Forrest zaklepał sobie miejsce w klasyce kina.

Życie jest jak pudełko czekoladek
- nigdy nie wiesz, na co trafisz.
Oczywiście jest to przenośnia, kiedyś jednak nasunęło mi się bardzo dosłowne skojarzenie. Żyjemy w czasach, kiedy otwierając bombonierkę na wewnętrznej stronie opakowania mamy wypisz wymaluj wygląd każdej czekoladki z jej opisem. Teraz doskonale wiesz, czy czeka Cię likier pomarańczowy czy kokosowe nadzienie.
To, co mnie zachwyca najbardziej to to, że za każdym razem gdy oglądam Forresta, czuję się tak, jakby ktoś zdejmował mi z oczu kolejne klapki. Jakby ktoś podawał mi czekoladkę, nie pozwalając odczytać smaku. Za każdym razem badam inny aspekt filmu. A kiedy podczas dzisiejszego, któregoś z kolei seansu wszystkie te aspekty zlały się w jedno, odkryłam, że dobry to za mało. Forrest Gump to arcydzieło.

Najpiękniejsze imię na świecie
 - w tym filmie nie ma jednego. Dla Forresta oczywiście będzie nim Jenny. Dla mamy Forresta - Forrest, dla Jenny zapewne również, pod koniec filmu nawet w dwóch wydaniach.
Historie bohaterów są przedstawione tak dobrze, jak rzadko kiedy. Mamy wersję "od zera do bohatera", ale też "od bohatera, przez zero, do prawdziwego bohatera". Porucznik Dan - najlepszy przykład na to, że musimy coś stracić, aby to docenić. Matka Forresta - przykład bezgranicznej, rodzicielskiej miłości. Jenny - zagubiona dziewczyna, która od początku swojego życia nie miała łatwo i potrzebowała wielu lat, aby odkryć, co naprawdę się w nim liczy. Bez tuszowania cech charakterystycznych tamtych lat, dobrych i złych, wojen i narkotyków. I oczywiście wisienka w czekoladce, bohater, który
może i jest idiotą, ale na pewno nie jest głupi,
czyli oczywiście tytułowy Forrest. W jednej ze scen porucznik Dan wyrzuca za drzwi panie lekkich obyczajów po tym, jak nazywają jego towarzysza głupim. I słusznie. Ludzie tacy jak Forrest są różnie nazywani, czasami określa ich się mianem ludzi "prostych" - paradoksalnie rozumieją oni znacznie więcej. Bo jeśli oni są prości, świat jest prosty dla nich;
po prostu biegną; nie wiedzieć czemu, inni widzą w tym jakiś głębszy sens.
Na hasło "biegnij" Forrest biegnie, gdy słyszy "strzelaj", strzela, "módl się" - modli się. Nie robi tego jednak bezmyślnie, lecz za sprawą lojalności, wiary czy poczucia obowiązku. Potrafi jednak powiedzieć "dość", gdy ktoś twierdzi, że nie wie on, czym jest miłość. Ma bowiem Jenny, nawet jeśli nie ma jej fizycznie. Docenia wszystko, co ma, żyje chwilą jak nikt inny. Powiecie, że to tylko film, zastanówcie się jednak, czy na wiadomość o złym stanie bliskiej osoby bylibyście w stanie dosłownie rzucić wszystko by przy niej być? W większości przypadków kombinujemy, co też musimy zrobić najpierw, zanim zabierzemy się do innych spraw. Może wykonać telefon, wypełnić dokument, załatwić zastępstwo. Forrest po prostu zeskakuje z łodzi, dopływa do brzegu i biegnie, zgodnie z przyjętym poglądem, który głosi, że
zabawne jest to, jak często ludzie mówią, że za tobą tęsknią, 
a nie robią nic, aby się z tobą zobaczyć,
czyli innymi słowy, wszyscy potrafimy wymienić tym więcej problemów, im mniej ich mamy.

Jeśli nie wiesz, dokąd idziesz, pewnie tam nie dojdziesz,
za to historia zawsze toczy się własnym torem, zawsze dokądś prowadzi i jest kolejnym elementem, który sprawia, że film jest niezwykły. Losy Forresta spleciono z Kennedym (nie wiedzieć czemu, ten miły człowiek został zastrzelony, tak samo jak jego młodszy brat kilka lat później), Lennonem (dla którego los nie był łaskawszy), wojną w Wietnamie i kształtującym się ruchem hipisów. Przemiany społeczne oddają także świetnie dobrane utwory muzyczne, a szczególne chwile podkreśla... szczególna ścieżka dźwiękowa, zwłaszcza sekwencja otwierająca i kończąca film.
Mało zalet? Przejdźmy do twórców. Terry Gilliam odrzucił propozycję zajęcia miejsca za kamerą. John Travolta odrzucił możliwość zostania Forrestem. A Robert De Niro nigdy się nie spodziewał, że odrzucając scenariusz Kevina samego w domu traci okazję stania się częścią świątecznej tradycji. Nie możemy ich ocenić skoro nie podjęli wyzwania, możemy za to śmiało stwierdzić, że Tom Hanks stworzył jedną z najlepszych kreacji w historii kina (Oscary nie są już od dawna żadnym wyznacznikiem, ale spróbowaliby go tam pominąć!) i choć skradł cały film, to Robin Wright czy Gary Sinise wykorzystali swój czas na ekranie najlepiej jak mogli.

Będą tacy, którzy stwierdzą, że rozpływam się nad politycznie poprawnym filmem, jakich mamy obecnie na pęczki. A są tacy, dzięki którym produkcja znajduje się na piątym miejscu na Filmwebie w rankingu najlepszych filmów wszechczasów z przeszło siedmiuset tysiącami głosów - może i takie portale często nie są wiarygodnie, jednak to zjawisko nie jest pomyłką, podobnie jak Oscar w kategorii Najlepszy Film w roku 1995. Forrest bawi, wzrusza, uczy, zaskakuje. Robi to teraz, ale jestem pewna, że taki stan rzeczy utrzyma się jeszcze przez wiele pokoleń. Nawet jeśli ktoś będzie myślał, że doskonale wie, na co trafił.

A.

Developer

Mieszkam w Polsce, moją największą pasją jest historia. Uwielbiam także podróżować, pisać, gotować, czytać oraz wkręcać się w nowe filmy i seriale. Kocham zwierzęta i jestem wegetarianką. Garść informacji o blogu znajdziesz

  • TUTAJ

    0 komentarze:

    Prześlij komentarz